Zapraszam Was dzisiaj na spotkanie z dr Stephenem Terrellem, moim mentorem i nauczycielem, twórcą somatycznej modalności uzdrawiania Transforming Touch®. Jest on wiodącym ekspertem w dziedzinie traumy rozwojowej i wczesnodziecięcej, a także adopcji, i to właśnie na tym rodzaju traumy się dzisiaj skupimy.

Szkolenie Stephena, Transforming the Experience-Based Brain®, jest oferowane w kilku miejscach na świecie. Dla wielu jest przełomowe w pracy terapeutycznej, pozwalając poznać zagadnienie traumy rozwojowej z nowej perspektywy. Obejmuje m.in. pracę z odruchami prymitywnymi, naukę języka wczesnej traumy, pracę z regulacją fizjologiczną, zrozumienie neurosekwencyjnego rozwoju mózgu i przywiązania w relacji somatycznej.

Jako pierwsza osoba w Polsce dołączyłam do grona certyfikowanych terapeutów Transforming Touch®,  doświadczając płynących z niego korzyści zarówno w pracy ze sobą, jak i z innymi.

W nagraniu rozmawiamy m.in. o:

  • definicji traumy wczesnodziecięcej i rozwojowej, regulacji i okna tolerancji
  • doświadczeniom, na kanwie których Stephen stworzył Transforming Touch®
  • tajemnicy uzdrawiania zadziewającego się w naszych systemach
  • kluczowej wadze osi PPN dla naszego zdrowia
  • najważniejszych rzeczach, które możemy zrobić dla zdrowego rozwoju dzieci
  • wadze połączenia z szerszym światem natury w budowie rezyliencji

Możecie obejrzeć film z polskimi napisami lub poniżej przeczytać jego transkrypcję. Smacznego!

Magda: Cześć Steve, dzień dobry.

Steve: Dzień dobry.

M: Bardzo się cieszę, że jesteś tu z nami.

S: Dziękuję, ja też.

M: Dla tych, którzy cię nie znają, więc jeszcze się nie cieszą – ale jestem pewna, że zmieni się to w miarę oglądania tego nagrania – powiesz nam proszę, kim jesteś i w czym się specjalizujesz w swojej pracy z innymi?

S: Oczywiście, dziękuję. Ciekawe, gdy słyszę: “Co robisz?”, muszę się nad tym chwilę zastanowić (śmiech). Zasadniczo pracuję w obszarze traumy rozwojowej, która przez długi czas była trochę ignorowana. Pracuję od wielu lat, jestem psychoterapeutą. Po jakimś czasie zacząłem szkolić się w pracy z dotykiem, nie do końca wiedząc, co się wydarzy. Było to w trakcie zaawansowanego stopnia szkolenia Somatic Experiencing®, gdzie poznałem Kathy Kain i zacząłem podstawowy trening pracy z dotykiem. W tamtym czasie w przeważającej mierze pracowałem w świecie adopcji i rodzin zastępczych. Od zawsze pracowałem z osobami adoptowanymi, sam adoptowałem dwóch synów, temat traumy rozwojowej jest mi bardzo dobrze znany. Myślę, że to im należy przypisać to, co robię obecnie, ponieważ raz za razem konfronotwali mnie z traumą rozwojową.

Prowadzę prywatną praktykę. Pracowałem z dziećmi i w procesie pracy z dotykiem zacząłem słyszeć wewnętrzny głos, mówiący: “Spróbuj tego”, “Spróbuj tamtego”. Eksperymentowałem, aż zaczęło mi się udawać wprowadzać regulację. Poprzez pracę z niemowlętami, dziećmi i nastolatkami zdałem sobie sprawę, że zazwyczaj nie poszukiwali rozmowy. Czasem chcieli dużo gadać, ale nie była to rozmowa, bardziej chodziło o znalezienie sposobu na uzdrowienie. Poprzez wykonywanie tej pracy uświadomiłem sobie, że stworzyłem modalność, która skupiona jest na budowie regulacji. Szkolenie nazywa się Trasnforming the Experience Based Brain® (Odmieniając mózg oparty o doświadczenia), a w terapii wykonujemy Transforming Touch® (Transformujący dotyk).

Wykorzystując z ludźmi Transforming Touch®, zaczynamy uzdrawiać ich somatyczne zranienia z wczesnego dzieciństwa i budujemy z nimi szersze okno tolerancji oraz zrozumienie tego, czym ono jest. Uczymy ich, w jaki sposób nasz system współczulny wchodzi w aktywację, a system przywspółczulny pomaga z niej wyjść – przynajmniej w teoriii. Ponieważ gdy żyjemy w wysokim poziomie stresu, z traumą rozwojową, w trakcie wojny, w toksycznym miejscu pracy czy czymkolwiek innym, co wywołuje chroniczny stres, nasz układ przywspółczulny jest poraniony i potrzebuje wsparcia. Zaczynamy więc rozwijać zachowania, które pomogą nam czuć się bezpieczniej i obniżyć poziom stresu i lęku, a te nie zawsze są dla nas zdrowe. Może to być wszystko od izolacji przez alkohol i narkotyki do czekoladowych cukierków, używamy całej gamy różnych rozwiązań.

Zacząłem rozumieć, że patologizacja nie pomaga, próba rozkminienia, dokąd zmierzamy też nigdy nie pomogła, więc naprawdę zaufałem w tajemnicę uzdrawiania zadziewającego się w naszych systemach. Zaufałem, że coś lepszego może się wydarzyć, gdy odsunę się z drogi. Moją rolą w tej pracy jest pojawić się, być spójnym, być konsekwentnym. Co tydzień, gdy klienci do mnie przychodzą, jestem tą samą osobą, dzięki czemu tworzę dla nich bezpieczeństwo. Patrząc na korzenie traumy rozwojowej, jako dzieci potrzebujemy bezpiecznej przystani. Tak więc również nasze gabinety muszą być bezpieczne, nie na środku korytarza bez drzwi, a w cichych, zamykanych pomieszczeniach, gdzie klienci czują się komfortowo. Stajemy się dla nich tą bezpieczną przystanią, zawsze musimy być dla nich bezpieczni.

Interesujące jest dla mnie to, że ci sami ludzie inaczej zachowują się, gdy są klientami, a inaczej gdy są terapuetami. Czasem terapueci planują: “Będę się zachowywać tak lub tak”, “Może tego nie powinnam robić”, ale tak naprawdę przede wszystkim chodzi o tworzenie bezpieczeństwa z innego miejsca: naszej obecności i obejmowania wszystkiego, co się pojawia. Konieczna jest umiejętność powiedzenia: tak, to też część procesu zdrowienia, a także uczenie o cierpieniu, stracie, żałobie. W traumie rozwojowej będziemy doświadczać bardzo dużo żałoby, cierpienia i starty. I gdy będziemy zaczynać czuć się lepiej, będą przychodzić okresy, gdy czujemy się gorzej. Nigdy nie miało to dla mnie sensu i nadal nie lubię tej części (śmiech), ale wiem, że taka jest rzeczywistość. Ludzie zaczynają czuć się lepiej, po czym czują się źle, znowu zaczynają czuć się lepiej, po czym znowu czują się źle.

M: O tak…

S: Do przodu i w tył, do przodu i w tył. Zdrowienie nie zawsze jest łatwe. Dobrą wiadomością dla terapeutów Transforming Touch® jest to, że pracując z innymi nieustannie uzdrawiają też siebie. Jest więc jakaś korzyść (śmiech). Nie wiem, dlaczego cierpienie musi być częścią zdrowienia, ale tak jest. Wszystko, czym kiedykolwiek cię zraniono w życiu, czego nie odczułaś i nie wyraziłaś [w czasie rzeczywistym], wypłynie na powierzchnię i przepłynie przez twoje ciało.

M: Dziękuję, i ooo tak. Sama doświadczam tego rodzaju pracy na sobie dopiero od dwóch lat, ale wiem dobrze, że okres ekspansji i kontrakcji, ekspansji i kontrakcji jest prawdziwy. To nie są żarty, praca ta bywa intensywna, bolesna, niekomfrotowa, a jednak… Równocześnie jest dużo więcej wewnętrznej solidności i stabilności, które zaczynają się w nas pojawiać. Może być to więc chwilami dezorientujący taniec między tymi stanami. “Wszystko jest ok, choć tak w sumie to czuję się do dupy”, “Wszystko jest do dupy, ale tak w sumie to czuję się ok”. “Ok” nie w znaczeniu odłączenia i dysocjacji, bo dobrze wiem, że w danym momencie jestem w dużej intensywności i cierpię, ale jest to dla mnie ok. Nie jest to już tak przerażające.

Myślę, że pomocne byłoby zdefiniować kilka pojęć, których użyłeś. Mógłbyś proszę zacząć od tego, czym są trauma wczesnodziecięca i rozwojowa oraz jak różnią się one od traumy szokowej, czyli rodzaju traumy, którą kojarzy większość z nas?

S: Kiedy myślimy o traumie rozwojowej, mówimy o wszystkim, co się wydarza w naszym dzieciństwie i nastolectwie, mniej więcej do osiemnastego roku życia. To wszystko, co przerywa nasz normalny rozwój i wywołuje inną reakcję. Do traumy rozwojowej zaliczymy m.in. przemoc fizyczną, przemoc emocjonalną, a także procedury medyczne w pierwszym okresie naszego życia. Wiele różnych czynników może złożyć się na traumatyczne doznania. W mojej modalności nie skupiamy się na patologizacji, nie jest to potrzebne w przypadku traumy rozwojowej, i mamy duże pole do pracy. Te wczesne urazy naprawdę zaczynają zmieniać to, jak widzimy świat, jak wygląda nasze dzieciństwo i jak wchodzimy w dorosłość. Nie ma żadnego początku ani końca tych doświadczeń, to wszystko, co znamy. Wpływają na nas nawet rzeczy, które dzieją się na wiele lat przed naszym poczęciem, epigenetycznie odczuwamy to, co przydarzyło się naszym rodzicom czy dziadkom. Zdecydowanie będzie to też wszystko, co zadziewa się w momencie poczęcia i życia płodowego. Patrzymy na te wszystkie okresy i widzimy: ok, w tym miejscu doszło do jakiegoś urazu czy zerwania więzi. A gdy ich doświadczamy, musimy pracować jeszcze ciężej, więcej kosztuje nas zapewnienie sobie poczucia bezpieczeństwa.

Gdy się rodzimy, najważniejsze na świecie jest to, by dorośli się nami zachwycali, zajmowali i zapewniali nam bezpieczeństwo. Karmili nas, przewijali, bawili się z nami. W tym wieku mamy być narcystyczni, to początek naszego życia. Narcyzm ten zazwyczaj zanika około 3. – 4. roku życia, ale do tego czasu świat obraca się wokół nas. Jeśli więc świat i opiekunowie nie obracali się wokół nas, najprawdopodobniej doświadczyliśmy rzeczy, które przerwały nasz zdrowy rozwój. I może to być tak naprawdę wszystko. Z powodu epigenetyki wszystko, co podróżuje w naszej linii przodków spotyka się w naszym ciele w trakcie narodzin i dostajemy to w spadku do przepracowania. Oznacza to, że więcej kosztuje nas codzienne życie [emocjonalnie, energetycznie, fizjologicznie].

Jeśli chodzi o traumę szokową, rejestrujemy początek, dane wydarzenie i jego koniec. Jeśli pomyślimy np. o wypadku samochodowym, eksplozji, wojnie czy stracie rodzica – wiele rzeczy może być traumatycznych – trauma szokowa zmienia nasze codzienne życie. Pamiętamy jednak, jak nasze życie wyglądało przed tą traumą. Jeśli możemy więc cofnąć się do początku i przepracować dane zdarzenie, możemy je zintegrować i iść do przodu z naszym życiem. Jest wiele rzeczy, które możemy zrobić, by doświadczyć uzdrowienia traumy szokowej, od mobilizacji reakcji obronnej po np. wykonanie konkretnych ruchów. Nie jest to jednak możliwe w przypadku traumy rozwojowej. Pracując z innymi, nie mam pojęcia, co przyniesie im jutro lub co danego dnia wydarzy się w trakcie sesji. Wiem jednak, że jeśli zbudujemy więcej regulacji, będziesz używać mniej przystosowań obronnych i będziesz w stanie lepiej żyć. Tu nie mamy wątpliwości. Jednak dotarcie do tego miejsca wymaga, byśmy spotkali się z klientem z miejsca regulacji, byli z nim tam, gdzie jest, czekając z nim i będąc na niego pozytywnym wpływem. Gdybym mógł wybrać, co mieć, wybrałbym pewnie traumę szokową (śmiech). Wiemy również, że większość osób, które mają za sobą traumy szokowe doświadczyło również traumy rozwojowej. Trauma szokowa oznacza, że ich system nie umiał sobie poradzić z dużym zdarzeniem, a to zazwyczaj oznaka traumy rozwojowej.

M: Im dłużej wykonuję tę pracę, tym więcej rozregulowania widzę i czuję dookoła, i tym bardziej zdaję sobie sprawę, ile elementów naszej kultury, nie tylko w kontekście wychowywania dzieci czy edukacji, ale w każdym obszarze życia, które uważamy za “normalne” jest tak naprawdę symptomem rozregulowania, indywidualnie i kolektywnie. Z twoim doświadczeniem w dominującej zachodniej kulturze, czy uważasz, że jest wiele osób, które nie doświadczyły jakiegoś stopnia traumy rozwojowej?

S: Są okresy w historii świata, które zdają się być bardziej stresujące, więc wiemy, że w tym czasie wiele osób doświadczy traumy rozwojowej. To pewne. Tak, czasem stoję lub siedzę na lotnisku i gdy nie mam co robić, zaczynam się rozglądać, z ciekawością zastanawiając się “co tu się stało?”, “co się dzieje tutaj?”. Ponieważ prawda jest taka, że świetnie się maskujemy. Umiejętność, by nie pokazać prawdziwego siebie nie jest trudna do opanowania. Mnie się to udaje dość szybko. Mogę stać się zupełnie inną osobą. Na lotnisku mogę stać się niezauważalny, nie robić nic, co jakkolwiek będzie zwracać na mnie uwagę, rozpłynać się w tłumie. Nikt mnie nie zobaczy. Większość nie będzie chciała mnie zobaczyć.

To było dla mnie najtrudniejsze do zrozumienia – spędziłem większą część młodości dookoła ludzi, którzy nie chcieli mnie w swoim otoczeniu. Nie pozwalali mi być częścią grupy i nie zapraszali mnie do swojego grona. Kiedy więc patrzę wstecz i myślę o tym, rozumiem, że to była idealna okazja, by zacząć nosić kolejne maski. Im bardziej jesteśmy wśród ludzi, tym więcej masek będziemy zakładać. Jestem tak autentyczny jak tylko mogę być, na przykład w trakcie szkolenia, a i tak nadal czasem zaskakuję ludzi. Zdecydowana większość z nas, pracujących na tym polu [traumy rozwojowej], żyła w tym polu, dorastała w nim, zasadzono nas w nim, nasze nasiona się z niego zrodziły (śmiech).

Ważna jest umiejętność bycia z tym, co niecodzienne, niezwykłe, bez rozumienia, dlaczego się to zadziewa. Chcemy wiedzieć, o co chodzi, ale nie wiemy. Dlaczego w trakcie sesji noga tej osoby rusza się w taki sposób? A ciało tamtej w ten? Dlaczego czyjaś głowa się obraca? Klienci też cały czas chcą wiedzieć: “Dlaczego to się dzieje?”, “Dlaczego?”, “Dlaczego?”. Ale prawda jest taka, że nie wiemy. Nie wiemy. To po prostu jakiś ruch, coś, co się wydarza. W miarę zdrowienia dany ruch zniknie. Może pojawi się kolejny, ale ten zniknie (śmiech). Po nim będą pewnie następne (śmiech). Ważne jest, by naprawdę witać z otwartością wszystkie te części, które się pojawiają. “O, proszę, jesteś. Witaj. Zostań tu ze mną, zapewnię nam obojgu bezpieczeństwo”. Wracając do twojego pytania, widzę dużo masek i udawania, dużo aktywacji, ale widzę też dużo regulacji. Kiedy wybuchła wojna na Bliskim Wschodzie, natychmiast widziałem regulację u ludzi. Szybko zrozumieli, co trzeba zrobić i się za to zabrali. Zrobili, co było wymagane. Z drugiej strony, kiedyś mówiło się, że jeśli masz jakiś projekt do zrobienia, poproś o to kogoś z traumą rozwojową, ponieważ będzie wiedzieć, co trzeba zrobić.

M: Będzie mieć dziesięć różnych scenariuszy (śmiech).

S: Dokładnie (śmiech). Ale my nie będziemy chcieli tego robić, licząc na to, że wybiorą kogoś innego, byle nie mnie. To dość okrężna odpowiedź na twoje pytanie, ale tak to z grubsza działa.

M: Totalnie rozumiem, co masz na myśli, mówiąc o tym niewiedzeniu… i równocześnie, doświadczywszy dwóch szkoleń z tobą i zobaczywszy, jak wchodzisz w interakcję z ludźmi… Wiesz tak dużo. Niesamowite jest obserwować, jak patrzysz na daną osobę i natychmiast zwracasz uwagę na biodro, stopę czy cokolwiek innego. Nie robisz tak naprawdę wiele, ale zauważasz to, co ważne i wiesz, że należy się tym zająć. Możesz nie wiedzieć, co się wydarzy, ale wiesz, że coś potrzebuje uwagi. Na kilka sekund delikatnie przykładasz gdzieś dłoń i nagle coś pięknego i potężnego zaczyna się reorganizować w systemie. Ogromnym zaszczytem jest obserwować cię przy pracy, z racji na rozległe doświadczenie i wiedzę, które zdobyłeś w trakcie swojej dotychczasowej, treściwej na wielu poziomach, podrózy.

S: Dziękuję.

M: Niesamowicie jest tego doświadczać. A skoro jesteśmy przy twojej bogatej podróży, zaczynałeś jako psychoterapeuta, o ile się nie mylę?

S: Zgadza się, nadal nim jestem. Nie wyszedłem od masażu czy pracy z ciałem. Jestem po prostu zwykłym psychoterapeutą (śmiech).

M: No dobrze, zwykły psychoterapeuto (śmiech). Wspomniałeś trochę o tym, jak się rozwijałeś, również poprzez doświadczenia z twoimi synami. W przeszłości korzystałam z psychoterapii, z różnym stopniem sukcesu i jakością doświadczeń. Zdecydowanie odkrycie somatycznej pracy z układem nerwowym odmieniło moje życie. Już samo zdobycie wiedzy i edukacji z punktu widzenia układu nerwowego wiele we mnie zmieniło. Ta soczewka pomogła mi zrozumieć, dlaczego jestem taka, jaka jestem, co się ze mną dzieje i jak być z samą sobą. Czy mógłbyś opowiedzieć trochę o tym, jakie są główne różnice, a może i podobieństwa, między podejściem psychoterapeutycznym, a somatyczną pracą z układem nerwowym, choćby z punktu widzenia modalności, którą rozwinąłeś.

S: Moja modalność jest modalnością skupioną na regulacji. Co to oznacza? Przede wszystkim, że nie uznajemy koncepcji jakiejokolwiek patologii. Patrzymy na to, czy i jak możemy wprowadzić trochę regulacji do systemu oraz co się zadzieje, gdy nam się to uda. Somatic Resilience and Regulation® jest kolejnym programem nastawionym na budowę regulacji, którego różne elementy możemy wplatać w naszą pracę. Pracując z Transforming Touch®, siedzimy przy układzie nerwowym, wspierając go i czekając, co się wydarzy. Nie brałem udziału we wszystkich innych treningach, ale czasem słyszę o nich i o pracy, która jest wymagana ze strony klienta. Klienci muszą dużo robić w trakcie sesji. Śledzić to, co dzieje się w ciele, szukać połączeń: “Kiedy myślę o tym, dzieje się to i to”. Mają jakąś odpowiedź somatyczną i następuje proces podążania za nią, by spróbować znaleźć jakiś rodzaj poczucia domknięcia. W modalności Transforming the Experience Based Brain® nie szukamy domknięcia. Jeśli będziemy na nie czekać, prawdopodobnie nigdy się nie doczekamy. Gdy doświadczaliśmy jednego momentu przerwania rozwoju i balansu zaraz za drugim, nieustannie będzie pojawiać się jedna rzecz za drugą. Największa różnica jest więc taka, że nie patrzymy na klienta, żeby włożyć go w żadne pudełko. Nie obchodzi nas twój archetyp, jesteś, kim jesteś, niezależnie od tego, czy jesteś mezolitem, czy pizolitem, czy czymkolwiek innym (śmiech). Nie chcemy w żaden sposób zablokować tego, w jaki sposób wyrażasz, kim jesteś, w jaki sposób rozwijasz skrzydła niczym motyl. Żeby to zrobić, potrzebujesz mieć wystarczająco dużo przestrzeni i wiedzieć, że możesz np. zrobić wszystkie te ruchy i nikt nie pomyśli, że oszalałeś. Nikt nie mówi ci: “Oh, musisz iśc do kogoś innego, bo ja nie wiem, co zrobić z tym”. Po prostu patrzymy i mówimy: “Ok, dziś pojawia się to” i płyniemy z tym, co się wydarza. Dużą różnicą jest to, że w naszej modalności nic nie śledzimy i za niczym nie podążamy. To bardziej aktywności lewej części mózgu, a my chcemy pozostać w prawej części mózgu. Chodzi o współbycie.

Jeśli pomyślimy o noworodku w kołysce, przy której mama lub tata bujają się w fotelu i po prostu współ-są. Dziecko śpi bujane w kołysce i nawet nie jest w tym momencie trzymane na rękach, ale ta interakcja ma ogromną moc. Dziecko wie, że komuś na nim zależy. Staramy się więc pozostać w tej pozycji dawania opieki. Wykonując Transforming Touch®, nie wskakujemy od razu w rolę ratownika, zbawcy czy nadzorcy. Jeśli myślimy lub robimy coś za kogoś, prawdopodobnie nie pomagamy. Opieka oznacza, że po prostu jestem obecny. Jestem tu dla ciebie, wspieram cię, zależy mi na tobie i chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze bez względu na wszystko. Mimo że nie wiem, czym to będzie. Nie mam pojęcia, jak ktoś się rozwinie czy kim się stanie. Lubię wyobrażać sobie słowo “dość” lub “mimo że”. Dochodzimy do miejsca zrozumienia, że już dość. “Mimo że wydarzyło się to wszystko, nie mogę nic zrobić, by to zmienić. Jest jednak mnóstwo rzeczy, które mogę zrobić, by tamte wydarzenia mnie nie przygniatały i nie kontrolowały, wysysając ze mnie życie i ograniczając moje doświadczenia”. Czasem musimy dojść do miejsca, gdy mamy czegość dość i wiemy, że potrzebujemy czegoś innego.

M: Zdecydowanie. Myślę, że ten obraz pięknie łączy się z jednym z pytań, o których zadanie ci mnie poproszono. Pierwsze brzmi: “Jak możemy najlepiej wspierać noworodki i rozwój ich układu nerwowego?”. Zacząłeś już troszeczkę o tym mówić. Czy jest coś, co mógłbyś dodać?

S: Spędziłem dużo czasu z małymi dziećmi, noworodkami hospitalizowanymi zaraz po urodzeniu np. z powodu problemów z płucami i oddychaniem, wcześniakami itp. Pracowałem też z dziećmi, które urodziły się dokładnie w taki sposób, w jak powinny były. Praca z niemowlętami jest ciekawa. Ludzie myślą, że trzeba robić jakieś duże rzeczy, ale wcale tak nie jest. Jeśli noworodek jest w towarzystwie opiekuńczej, dbającej o niego osoby, mamy sytuację, gdy jedna osoba robi wszystko za drugą. Musimy sobie uświadomić, że noworodki są więcej niż tylko inną osobą, są całym rozwijającym się stworzeniem. Potrzebujemy umieć z nim być. Może tylko położyć dłoń na brzuszku i pozwolić, aby się uspokoił. Brzuch jest jednym z miejsc, w którym trauma bardzo szybko zaczyna się pokazywać zarówno u dzieci, jak i dorosłych. Brzuchy też się zużywają. Możemy więc delikatnie położyć dłoń nad pępkiem. Czasem składam trochę dłoń w ten sposób, ponieważ miejsce to może być jeszcze u noworodka bolesne. Przede wszystkim jednak chcę pracować z opiekunami i wprowadzić regulację do ich systemu. To trochę jak różnica między szklanką koktajlu mlecznego i mleka. Jeśli jesteśmy w stanie uspokoić system opiekuna, to niezależnie od tego, czy dziecko karmione jest piersią, czy z butelki, nie będzie tego odczuwać jako wmuszania pokarmu. Myślę o wszystkich butelkach, które ustawiane są przy dzieciach… W Stanach wiele dzieci karmionych jest z butelek, które podparte są koło nich na poduszce czy kocyku.

M: Nikt nawet nie trzyma butelki i nie nawiązuje połączenia z dzieckiem?

S: Dokładnie, ani trochę. Myślę więc o tym braku połączenia… Czasem dzieci czują się bardzo dobrze, gdy ktoś je po prostu trzyma. Dorosły, trzymając maleństwo i chodząc boso po trawie z poranną rosą, wprowadza regulację. Zanim dziecko się urodzi lub już po porodzie, odkryj to, co kochasz. Wyobraźmy sobie, że jesteś fanką Moneta i jego twórczości – zabierz dziecko tam, gdzie znajdziesz obrazy Moneta. Pokazuj dziecku to, co kochasz, a ono też to pokocha. Szukaj więc tych okazji. Woda, nie gorąca ani zimna, ale bycie w wodzie z dzieckiem pomaga, gdy czują ją na skórze i są kontenerowane. Dzieci tego szukają. Musimy pamiętać, że wychodzą z bardzo ciasnych przestrzeni, lubią tę ciasnotę. Będą chciały być owinięte czy zawinnięte w coś, podobnie jak czuć nagą skórę opiekuna. Kładzenie ich nagich na naszym odsłoniętym ciele, pozwalanie im na trzymanie naszego palca. Po urodzeniu wskakuje refleks chwytania, więc pozwalajmy im na to. Pozwalajmy im odnajdywać poczucie bezpieczeństwa i regulacji poprzez nasz system. 

M: Myślę, że to świetne miejsce, żeby na chwilę zatrzymać się przy tym, czym jest regulacja. I, tak jak wspomniałeś, to, co jest niesamowicie ważne dla noworodka, małego dziecka, kilkulatka i przez wszystkie kolejne etapy rozwoju jest regulacja u opiekuna. Nawet jeśli chodzimy z maleństwem do terapeuty, z powodu traumy porodowej czy czegokolwiek, co się wydarzyło, ale wraca ono do domu, w którym ma nawet i kochających oraz dbających opiekunów, którzy jednak sami żyją w rozregulowaniu, w wewnętrznym rozedrganiu od ilości zmagazynowanego stresu, gdy będą dotykać swoje dziecko z taką ilością głębokiego lęku, będzie on natychmiast przekazywany wraz z rozedrganiem do systemu dziecka i wpływa na to, co ono odczuwa.

S: Bez cienia wątpliwości. Niesamowite jest, jak wiele niemowląt wibruje od tego wysokiego poziomu stanu lękowego. System dzieci dopasuje się do poziomu rozedrgania opiekuna. Jeśli opiekun jest bardzo niespokojny, to zgadnijmy, co się wydarzy? Dziecko też będzie bardzo niespokojne. Dodatkowo niektórzy z nas zdecydują się dzieci, żeby uzdrowić samych siebie – uff, proszę, nie róbcie tego. Nie sprowadzajcie dzieci na świat, myśląc, że one was uzdrowią. Dzieci wszystko czują i rejestrują. Teraz, pracując z dorosłymi, jestem praktycznie w stanie powiedzieć, gdzie stało ich łóżko w odniesieniu do drzwi, słuchając tego, co ich boli i na co narzekają (śmiech).

Wracając do regulacji. Regulacja jest interesującym słowem. Czasem myślimy, że chodzi tylko o regulację autonomiczną, ale to nieprawda. Chodzi o regulację wszystkich systemów w naszym ciele. Wiemy, że gdy wprowadzamy regulację do układu nerwowego, reguluje się układ odpornościowy. Zmniejsza się ilość chorób autoimmunologicznych i innych, które pojawiają się w naszym życiu. Regulacja sama w sobie polega na ekspansji naszej rezyliencji tak, żebyśmy byli w stanie więcej pomieścić czy więcej przetworzyć, i pozwalać rzeczom przez nas przepłynąć. Umiejętność znalezienia regulacji jest tym, co nas spowalnia i pozwala się nam rozwijać, umożliwia uzdrawianie, przeżycie noszonego w nas bólu. Jeśli spojrzymy na wiąziutkie okno tolerancji, może ma centymetr…

M: …a czasem jest wręcz kreską, a nie oknem…

S:…dokładnie. Oznacza ono dużo pracy. Gdy żyjemy z tymi miniaturowymi okienkami tolerancji, w których systemy regulacyjne są totalnie wytrącone z równowagi, zaczynamy chorować. Zaczynają się pojawiać choroby serca, choroby nerek, cukrzyca, nowotwory. Kluczowe jest więc wprowadzenie interwencji tak szybko jak to tylko możliwe, przy odrobinie szczęścia już w wieku dziecięcym. Najlepiej, gdy opiekun zamie się swoim systemem zanim będzie mieć dzieci. Regulacja powinna być częścią szkoły rodzenia. Ale tam rozmawiają najczęściej tylko o porodzie. Uczą cię, na przykład, jak oddychać w trakcie porodu. Cóż, to dobre oddychanie powinno mieć miejsce co najmniej do kiedy twoje dziecko skończy trzy lata. To na nas leży odpowiedzialność zapewnienia regulacji we własnych systemach, żebyśmy byli w stanie być tą osobą, która nie podpiera dziecku butelki. Która nie zostawia niemowlęcia w ciemnym pokoju na końcu korytarza. Przy której dziecko jest częścią każdego obszaru życia, zamiast być odkładanym, jakbyśmy odkładali ręcznik na swoje miejsce. Często dzieci są zostawiane same, albo z butelką, i tak usypiają. Może i ten rodzaj karmienia zaspakaja głód pożywienia, ale wywołuje np. refluks żołądkowy. A obiecuję ci, że nie chcesz mieć dziecka z refluksem żołądkowym. To nie będzie łatwe. Potrzebujemy zrozumieć, że musimy być dużo zdrowsi dla naszych dzieci. I czasem mamy trochę roboty do wykonania.

M: Tak, i że chodzi o coś dużo głębszego niż wiedza na temat tego, jak dziecko w coś owinąć czy w jakiej pozycji je nosić. Chodzi o naszą własną somatyczną pracę nad regulacją, bo to ona uczy dzieci tego, czego potrzebują, bez użycia jakichkolwiek słów. Nie uczymy niemowlat poprzez to, jakie instrukcje im przekazujemy słownie, a poprzez to, co komunikuje nasz układ nerwowy. Miałam całkiem niesamowite doświadczenie w trakcie naszego ostatniego treningu, pod koniec procesu, przez który przechodziłam. Otworzyłam oczy, będąc na zewnątrz budynku szkoleniowego, i patrząc na niebo, chmury i drzewa usłyszałam głos, mówiący: “Nie ma żadnego powodu do niepokoju. Świat jest bezpieczny”.

S: Wow.

M: Nie jest to przekaz, który jako dziecko dostałam na poziomie somatycznym.

S: Mam nadzieję, że zrobisz z tego nalepki na samochód! (śmiech) To niezłe przebudzenie. Całkiem duży kawałek.

M: Tak. Zadziało się to po wzmocnieniu osi PPN (z ang. HPA axis: hypothalamus, pituitary gland, adrenal gland). Dosłownie czułam, jak mój system reorganizuje się od momentu narodzin do może trzeciego roku życia. Szaleństwo, że wydarzyło się to jako efekt czego? Może 30-40 minut pracy na stole. Prawdziwa magia. W trakcie szkolenia wspomniałeś, że wzmocnienie osi PPN, czyli podwzgórze – przysadka – nadnercze, jest najbardziej duchowym w naszej modalności i zdecydowanie tego doświadczyłam.

S: Tak właśnie jest. Często mówimy o osi PPN, ponieważ ten pas podwzgórza – przysadki – nadnerczy jest swoistą autostradą kortyzolu i strachu, przygotowania do walki lub ucieczki. Wszystko, czego wtedy potrzebujemy podróżuje tą osią i dostajemy więcej, niż faktycznie potrzebujemy, więc zostajemy z tym nadmiarem. Wiele osób z traumą rozwojową ma problemy z zajściem w ciążę, mają niską liczbę plemników lub jajeczek. Musimy zrozumieć, że oś PPN to równocześnie oś PPJ: podwzgórze – przysadka – jądra / jajniki, jest ona również częścią naszego układu rozrodczego. Podróżuje on wzdłuż tego samego systemu, który wysyła alarmy, by uwalniać kortyzol. Można by powiedzieć, że są ze sobą połączone, choć nie do końca tak jest. To bardzo interesujące, że mają wspólne źródło, a dotyczą tak różnych doświadczeń.

M: Wydaje mi się, z powodu formy modalności uzdrawiania, z którymi pracowaliśmy do tej pory jako kolektyw i przez obecny system medyczny, który rozdziela: “ta część ciała – ten lekarz”, “ta dolegliwość – ten lek lub rodzaj terapii”, gdy opowiadam innym, że po rozpoczęciu pracy nad somatyczną regulacją układu nerwowego zaczynamy zauważać zmiany w dosłownie każdym obszarze naszego życia, dla wielu ludzi brzmi to zbyt dobrze, by było prawdziwe. Doprawdy jednak, czy mówimy o zdrowiu psychicznym, emocjonalnym, relacyjnym, naszych finansach, o tym, jak czysto mamy w domach, o chorobach autoimmunologicznych czy innych, o stawianiu granic… Nie jestem w stanie wskazać na obszar mojego życia, w którym nie dostrzegłam korzystnego wpływu tej pracy. Wydaje mi się, że często trudno jest w to uwierzyć.

S: Tak, bywa trudno. Zabawne jest, i nieustannie mnie zadziwia, ile osób mówi mi, że po powrocie z sesji wraca i sprząta w domu. Kiedy mówimy o sprzątaniu w domu, najczęściej myślimy o przykrym obowiązku, który opiera się jedynie na pamięci mięśniowej. To coś, co robimy lub i nie, możemy mieszkać z górą rzeczy sięgającą sufitu. Cały czas słyszę od klientów, że spędzili cały weekend sprzątając dom. Mówię im: “Proszę, oto klucze do mnie. Zapraszam! Nie wytracaj tej energii!” (śmiech). Myślę, że sprzątanie to metafora uzdrawiania. Może posprzątanie szafki w kuchni zajmie mi cały dzień, ale gdy posprzątam to, czego nie potrzebuję i z wdzięcznością zostawię to, co potrzebne, naprawdę odmieni to całe moje życie. Gdy budzę się rano w czystej sypialni, reszta domu może być pobojowiskiem. Ale jeśli mam czystą sypialnię, będę mieć lepszy dzień. Jeśli jednak w sypialni mam wysypisko, znam to z doświadczenia, i muszę przeciskać się, żeby znaleźć miejsce do położenia się na łóżku, bo wokół tyle gratów… uf. Pamiętam, jak to jest.

M: Tak, myślę, że to zdecydowanie jedna z części. Druga jest taka, że zaczynamy widzeć rzeczy, których wcześniej nie dostrzegaliśmy. Wraz z obniżeniem poziomu stresu przetrwania zgromadzonego w naszym systemie dosłownie zaczynamy wychodzić z widzenia tunelowego. Zaczynamy więc naprawdę widzieć to, co dookoła.

S: Jedną z rzeczy, które zauważyłem u siebie dawno temu, i nadal zdarzają się momenty, gdy wraca mi jasność dookoła tego, jest widzenie krawędzi przedmiotów. Obraz na ścianie jest tylko obrazem na ścianie, a nie jej częścią. To naprawdę dziwne, gdy się wydarza. Gdy widzę krawędzi wiem, że tego dnia jestem naprawdę porządnie ugruntowany i wszystko pracuje dokładnie tak, jak powinno.

M: Tak, zdecydowanie to kolejny element. Niedawno nagrywałam wywiad z Irene Lyon i wydaje mi się, że to u niej pierwszy raz usłyszyłam o sprzątaniu w kontekście dawania dzieciom obowiązków, oczywiście odpowiednich do wieku i idealnie bez żadnej przemocowości w komplecie – co nie było doświadczeniem wielu z nas…

S:…zgadzam się…

M: …jak o zdrowym elemencie dbania o siebie. I myślę, że jeśli nie mamy w sobie wystarczająco rozwiniętych dorosłych, uregulowanych części, nie czujemy tego impulsu i potrzeby. Nie potrzeby płynącej z energii przetrwania: “Muszę posprzątać, bo jak nie to…!”, ale wewętrznego impulsu, który mówi: “Hmm tak w sumie to chcę odłożyć to na miejsce”, “Złożenie tego i wsadzenie do szuflady ma większy sens, niż rzucenie na tydzień na łóżko”. I, ponownie, sprzątanie jest jedną małą rzeczą z wielu różnych, które zaczynają się zmieniać.

S: Tak. I patrząc na obowiązki domowe, są one tak ważną rzeczą. Obowiązki uczą odpowiedzialności, dbania o zamieszkiwaną przez nas przestrzeń… blah blah blah. Ważniejsze jest to, że również włączają nas do życia społecznego. Dzięki nim stajemy się częścią struktury, która pomaga utrzymać dom w kupie, częścią spoiwa. Kiedy zaczynam włączać się w obowiązki domowe, przestaję jedynie czerpać, zaczynam współuczestniczyć. Prosty przykład w stylu ubierania choinki i pozwolenia, by zrobiło to dziecko, a ozdoby do siebie nie pasowały. Zrozumienie, że to metafora wszystkich członków rodziny zamieszkujących w naszym domu. Wszyscy mamy swoje różnice, ale zbierzmy je w jednej przestrzeni społeczności naszej rodziny. Wykonywanie obowiązków rzutuje na bycie najlepszymi graczami zespołowymi. Osoby te dużo chętniej działają z innymi, zamiast izolować się lub być samotnymi zwycięzcami. Są bardziej zgodne i zorientowane na grupę.

M: Zgadza się. Wracając do Transforming Touch®, to niesamowite, bo ktoś mógłby spytać, w jaki sposób przyłożenie dłoni do pnia mózgu czy nerek i nadnerczy może mieć tak ogromny wpływ na wszystko, a jednak ma. A skoro już jesteśmy w temacie przykładania dłoni do różnych części naszego ciała…

S:…gdziekolwiek…

M: Hmm mogło to zabrzmieć… Nieważne, przejdźmy do pytania (śmiech).

S: Idź do pytania (śmiech).

M: Drugie pytanie, które dla ciebie mam brzmi: “Czy jest jakiś uniwersalny dotyk, ćwiczenie czy miejsce, które można dotykać w celu samouzdrawiania?”.

S: Cóż… Po pierwsze, idea “samouzdrawiania” wywołuje mój smutek. Słyszę to i myślę: “To już robiliśmy”. Całe życie staraliśmy się wszystko robić sami. Istnieje ryzyko, że działając na własną rękę, zrobimy za dużo. Bardzo lubię polecać klientom, by kupowali termofory, tradycyjne gumowe babcine termofory, które można kupić w aptece. Nalewamy ciepłą wodę do dwóch i układamy je na wysokości nerek, po czym po prostu leżymy z przyjemnymi myślami. Jeśli umiesz medytować, medytuj, jeśli nie, bądź z przyjemnymi myślami. Jeśli nie umiesz tolerować ciszy, pooglądaj coś. Zawsze kocham też polecać chodzenie boso po mokrej porannej trawie i oglądanie wschodu słońca, poczucie tego momentu. Spacery w naturze. Wszystkie te rzeczy budują poczucie rezyliencji. Wszystkie uzupełniają zapasy w naszych ciałach. Idź popływać lub wyjdź na spacer po okolicy. I naprawdę zacznij odkrywać swoją relację z naturą. Pochodzimy z natury i jesteśmy takimi samymi organicznymi stworzeniami jak drzewa. Możemy mieć inne części ruchome i wewnętrzne, ale nadal jesteśmy częścią natury. Myślę, że konieczny jest powrót do naszych korzeni, gra słów niezamierzona, i podążanie za tym, że np. dzisiaj potrzebuję przytulić drzewo lub wskoczyć do wody. Wierzę też bardzo w lodowate poranne prysznice i wprowadzanie chwilowego stanu szoku do naszych ciał, gdy budzi się reakcja współczulna. Jesteśmy w stanie wspierać uzdrawianie współczulnej części układu nerwowego poprzez branie zimnych prysznicy. Pomagają one też obniżyć poziom zapalenia w naszym ciele. Możliwe są całkiem niezwykłe zmiany. Róbmy więc takie rzeczy sami, a gdy mówimy o uzdrawianiu traumy, róbmy to razem, gdy nie jesteśmy zupełnie sami. Równocześnie jesteśmy sami ze sobą i potrzebujemy mieć jakieś narzędzia. Jeśli jednak jesteśmy w stanie znaleźć kogoś, z kim możemy przechodzić ten proces, zdecydowanie to polecam.

M: Przynajmniej na ten moment dla niektórych będzie to wyzwanie, ponieważ… za mało pracujesz i nie wyszkoliłeś jeszcze wystarczającej liczby osób. Także do roboty! (śmiech)

S: Tak, do roboty. Od razu się do tego zabieram! (śmiech). Dziękuję.

M: Nie ma za co (śmiech). Jeśli chciałbyś przeprowadzić szkolenie w Warszawie, możemy to zorganizować.

S: Przyjechałbym do Warszawy.

M: Idealnie! Jednak póki co, jeśli ktokolwiek z Warszawy, lub ogólnie z Europy, chciałby się z tobą uczyć, nie musi lecieć do Stanów. Mogą przylecieć do Irlandii.

S: Tak, do Dublina. Rozpoczynamy nową rundę szkolenia 2024/2025, wszystkie informacje są już na stronie austinnattach.com.

M: Wrzucę linki w opis filmu.

S: Dziękuję.

M: Z całego serca polecam to szkolenie. Niezależnie od tego, czy jesteś już terapeutą, czy może rodzicem, który chce doświadczyć tej pracy i nauczyć się podstawowego protokołu. Myślę, że byłoby to niesamowite dla wszystkich rodziców, ich partnerów i dzieci, aby potencjalnie wprowadzić ten rodzaj pracy do swojego systemu rodzinnego. Cóż… Wygląda na to, że to byłoby już na dzisiaj wszystko. Ah, jest też książka, którą napisałeś z Kathy Kain, zatytułowana “Nurturing Resilience”. Nie jest to gruba pozycja, ale jest bardzo treściwa, wypełniona po brzegi informacjami. Jeśli więc terapeuci, lub laicy, chcieliby się dowiedzieć więcej o twoim podejściu, zdecydowanie jest to jeden z zasobów, z którego mogą skorzystać. Coś jeszcze?

S: Jest też książka “TEB like 123” dla rodziców, dostępna na Amazonie. To świetna książka, którą można czytać z dziećmi przed snem, która przeprowadza przez protokół TEB.

M: Żeby to było możliwe, potrzebujemy zatem polskiego tłumaczenia tej książki.

S: Zdecydowanie powinniśmy takie mieć. Tym też się zaraz zajmę (śmiech).

M: Cudownie. Mamy więc szkolenie w Warszawie i “TEB like123” po polsku.

S: Brzmi jak plan.

M: Idealnie! Steve, dziękuję ci bardzo za twój czas i za wszystko, co robisz.

S: Ja też dziękuję, przyjemność po mojej stronie.

M: Ogromnie doceniam to, co rozwinąłeś i to, czym się dzielisz. Niedługo widzimy się osobiście.

S: Nie mogę się doczekać. Dzisiaj kupuję bilety lotnicze.

M: Super, może zmotywuje mnie to do tego, żebym i ja kupiła swoje (śmiech).

S: (śmiech) Tak, chyba już czas. Dziękuję bardzo i cieszę się na nasze kolejne spotkanie.

M: Ja też. Dziękuję i udanego dnia!


Wszystkie linki w jednym miejscu

Szkolenie TEB 2024/25 w Dublinie

Książka „Nurturing Resilience”

Książka „TEB like 123”

Wspomniane zasoby:

Szkolenie Somatic Resilience and Regulation®

Dogłębna regulacja układu nerwowego – w rozmowie z Irene Lyon

Wskakuj na newsletter, żeby nie przegapić kolejnych artykułów:

* Zapisując się do newslettera, wyrażasz zgodę na przesyłanie Ci informacji o nowych tekstach, projektach, produktach i usługach. Zgodę możesz wycofać w każdej chwili, a szczegóły związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności.

Share on FacebookTweet about this on TwitterGoogle+