Gdy kilka lat temu pierwszy raz usłyszałam, że herbaty aromatyzowane często „ulepszane są” syntetycznymi aromatami a nie, jak wtedy sądziłam, prawdziwymi owocami i przyprawami, przestałam je pić. Dzisiaj zapraszam Was w podróż do własnych, w 100 % naturalnie aromatyzowanych, herbat z liści i owoców drzew i krzewów, które znajdziecie w trakcie spaceru do lasu.

Zaraz po tym jak przeprowadziłam się do Podlaskiego domku, zaczęłam wypytywać o lokalną zielarkę. Mam ze sobą kilka książek z przepisami, mam też mamę, która od lat robi własne kosmetyki i coraz więcej zielarskich przetworów, ale ani książka, ani rozmowa telefoniczna nie zastąpią przedpołudnia spędzonego na wspólnym zbieraniu roślin i nauce od kogoś, kto się na tym wszystkim zna.

Stosunkowo szybko dostałam namiary na Agnieszkę z Zielskiej Kolonii, o której zresztą następnego dnia wspomniała mi mama. Nie zdążyłam się nawet do Agnieszki odezwać, bo po kolejnym dniu odezwała się do mnie sama, przeczytawszy wywiad, którego udzieliłam w lokalnej prasie. Okazało się, że w nadchodzący weekend prowadzi u siebie warsztaty z robienia herbaty (potocznie, błędnie, nazywanej herbatą fermentowaną) – ekstra! Co prawda na warsztaty nie dotarłam, ale Agnieszka zgodziła się spotkać ze mną, żeby nagrać dla Was odcinek o tym, jak w zaciszu własnego domu zrobić zdrowe, w pełni naturalne i intensywnie aromatyzowane herbaty.

Gotowe i gotowi?
Zapraszamy na film!

JAK ZROBIĆ WŁASNĄ LEŚNĄ HERBATĘ?

Jak widzicie, Agnieszka ma ogromną wiedzę na temat roślin, mniej i bardziej znanych, oraz tego, co mają nam do zaoferowania. Sama ma w domu słoiki z ponad 20 różnymi herbatami, od liści mirabelki i czeremchy, na skrzypie i kwiatach klonu kończąc (herbata z nich pachnie czekoladą!). Jeśli szukacie inspiracji do tego, jaką herbatę sobie zrobić, poniżej przedstawiam listę niektórych z wypróbowanych przez Agnieszkę, moją mamę i tysiące innych osób rarytasów:

  • liście wierzbówki kiprzycy (z której robi się znany na Wschodzie Iwan Czaj)
  • kwiaty i liście lilaka bzu
  • podagrycznik
  • liście poziomki
  • liście malin
  • liście jabłoni
  • liście mirabelki
  • liście klonu
  • liście porzeczki
  • liście i kwiaty forsycji
  • liście bergenii
  • kwiaty i liście czeremchy
  • kwiaty i liście głogu
  • i inne!

Jeśli zdecydujecie się na którąś z powyższych opcji, poczytajcie o niej, żeby dowiedzieć się, po jakim czasie najlepiej smakuje – czasem coś, co po kilku tygodniach jest nie do picia, po pół roku okazuje się pyszne.
magda bębenek polka potrafi wracamy do natury leśna herbata fermentowana agnieszka prymaka zielska kolonia

HERBATA  W 5 PROSTYCH KROKACH

Podsumowując, kroki, jakie Was czekają to:

1. ZBIÓR
Zebrać odpowiednią część wybranej rośliny, najlepiej do przewiewnego kosza.
Pozwolić swoim zbiorom chwilę poleżeć i stracić trochę wody oraz lekko zwiędnąć
(Na potrzeby nagrania pominęłyśmy dłuższy czas leżenia zbiorów – na szczęście herbatka i tak dobrze wyszła!)

2. ZWIJANIE
Naruszyć strukturę liści przez pocieranie w dłoniach lub poprzez przepuszczenie ich przez maszynkę do mięsa. Nacierane/zmielone liście ciasno upchnąć do czystego słoiczka, szczelnie zakręcić.

3. OKSYDACJA/AUTOLIZA aka fermentacja
Słoiczek wstawić do piekarnika, ustawiając temperaturę na 30-50 stopni lub w słoneczny dzień wystawić pod przykryciem na balkon/taras. Monitorujemy proces i w momencie, gdy liście zaczną zmieniać kolor na brązowy oraz wydzielać słodkawy, owocowy zapach, wyjmujemy je z piekarnia lub zdejmujemy ze słońca.
(Niektórzy podają alternatywę: bardzo dobrze zakręcony słoik wstawić  z naczyniami do zmywarki i ustawić temperaturę na 40 stopni lub włożyć do stojącego na słońcu samochodu.)

Dlaczego wymieniam trzy nazwy?
Najbardziej poprawną nazwą zachodzącego tu procesu jest chyba autoliza, czyli proces rozpadu komórek spowodowany przez enzymy się w nich znajdujące. Nazywa się go też oksydacją enzymatyczną (tak robi np. Agnieszka), czyli procesem łączenia się związków chemicznych z tlenem. Najpopularniejszą – i najbardziej błędną – nazwą, utartą na całym świecie w kontekście robienia własnych herbat jest fermentacja, czyli proces enzymatyczny zachodzący pod wpływem mikroorganizmów. Więcej o nazewnictwie przeczytanie np. tu.

4. SUSZENIE
Wysypać liście/kwiaty na płasko i suszyć naturalnie (bez dostępu słońca) lub w piekarniku, w temperaturze 30-40 stopni i z uchylonymi drzwiczkami.

5. LEŻAKOWANIE
Susz wkładamy ponownie do czystego słoika/drewnianego pojemnika i zamykamy, podpisujemy. W zależności od tego, z czego robiliśmy herbatę, jedne będą gotowe od razu, inne lepiej trochę przetrzymać i dopiero wtedy konsumować. Więcej o tym możecie poczytać w Internetach lub, po prostu, testując po łyżeczce suszu co kilka tygodni i sprawdzając, jak Wam odpowiada dany smak.

magda bębenek herbata fermentowana głóg zioła zielska kolonia

Nasze herbatki możemy mieszać, dodatkowo wzbogacając je np. o suszone owoce. W wyobraźni i kreatywności siła! Sama na początek skuszę się chyba na liście malin i poziomek – czytałam o nich same superlatywy.

To co, próbujecie swoich sił z własną herbatą?
A może macie już jakieś doświadczenie w ich robieniu?
Dajcie znać!

*****

P.S.

Jak ze wszystkimi innymi surowcami naturalnymi, pamiętajcie, żeby nie zbierać nic przy często uczęszczanych drogach czy pryskanych chemią polach. Dodatkowo zbierajcie równomiernie z wielu różnych roślin, żeby ich zbytnio nie uszkadzać oraz bierzcie tylko tyle, ile będziecie w stanie przerobić i skonsumować. Podstawowa zasada: nie marnujemy tego, co daje nam natura!

P.P.S.

A w temacie sztucznych aromatów, trafiłam na taki tekst:

„Aromat wspomnianej wcześniej wanilii uzyskuje się także używając piperonalu, który służy także do tępienia wszy, aldehyd C-17 używany jest do produkcji gumy, ma aromat wiśni, aldehyd masłowy służy do produkcji kleju kauczukowego i ma aromat orzechów, aldehyd C-18 ma aromat czekolady a służy do produkcji preparatów do czyszczenia szyb, octan etylu mający aromat ananasowy używany jest do garbowania skór, octan benzylu o aromacie truskawek używany jest jako rozpuszczalnik, a octan anylu o pięknym aromacie bananów używany jest jako rozpuszczalnik farb olejnych, natomiast antranilan metylu o aromacie winogron służy do odstraszania ptaków oraz do produkcji barwników.”
źródło

Smacznego..?

 


Materiał ten powstał w ramach projektu Las w Nas.

las w nas laswnas.com baner banner magda bębenek piotr horzela

 

 

Wskakuj na newsletter, żeby nie przegapić kolejnych artykułów:

* Zapisując się do newslettera, wyrażasz zgodę na przesyłanie Ci informacji o nowych tekstach, projektach, produktach i usługach. Zgodę możesz wycofać w każdej chwili, a szczegóły związane z przetwarzaniem Twoich danych osobowych znajdziesz w polityce prywatności.

Share on FacebookTweet about this on TwitterGoogle+